No. Tak to ja właśnie się za wszystko zabieram. Pasztet no more, jest jednak still pasztetem. Ale zaczęły się wakacje. Planów jak na razie konkretnych brak, w niczym mi to jednak nie przeszkadza. Do zrobienia jest dużo, więc nudzić na pewno się nie będę, ani narzekać teraz bezsensownie dlaczego jest tak a nie inaczej;)
107. 107 dni na przygotowania, które miały trwać już od początku maja. Ale 107 to nadal dużo. W przyszłym tygodniu chcę się w końcu wybrać na siłownię we wsi, zobaczyć jak i co i czy mi się spodoba. Oprócz tego na razie tylko bieganie i rower, bo w rolkach nadal nie mam nowych łożysk. No i żeby jednak jakaś sylwetka wakacyjna była, to czasem ćwiczenia jutubowe;)
Dziś na śniadanie placki owsiane <3 Muszę trochę się ogarnąć z ilością cukru i ogólnie jadłospisem, bo od ferii niestety mój sposób odżywiania woła o pomstę do nieba, co mocno się z resztą odbija na moim samopoczuciu i oczywiście wyglądzie. Na razie jest ciężko, bo cała kuchnia rozkopana, no i wgl... jak to w domu. Ale nie poddajemy się, walczymy:)
studia jedzenie fitnesy
piątek, 5 lipca 2013
wtorek, 9 kwietnia 2013
trudne początki
No tak, no tak. Tyle czasu już myślałam, żeby założyć bloga, ale ciągle coś nie tak: że za mało czasu, za mało chęci, chyba się nie znam na tyle na niczym, żeby się publicznie wypowiadać, a po co, a na co. Norma, wszyscy to znamy. Ale że dziś humor mam wyjątkowo podły, czasu zbędnego (powiedzmy, że zbędnego - zdecydowanie powinnam się uczyć) całkiem sporo, to w końcu zabrałam się za tego bloga. Że się nie znam, cóż zrobić. Będę pisała to, co wiem, a jeśli ktoś będzie chciał to będzie czytał. Na pewno jest szansa, że czegoś nowego się dowiem i nauczę, a o to przecież chodzi. A o czym to ja w ogóle będę pisała? Easy. O życiu :) O tym jak bardzo prokrastynuję (że niby takie mądre ładnie brzmiące słowo na nasze zwykłe swojskie 'nie-chce-mi-się-ruszyć-dupy') i jak bardzo staram się z tym zerwać. O tym, co dobrego czasem sobie zjem, co czasem sobie lubię poćwiczyć i ile radości przynosi mi życie w biegu (o ile ten bieg nie oznacza biegu po uczelni od wykładu do wykładu - ale spoko, to mi się raczej nie zdarza;) ). Pewnie będą też jakieś czasem bóle dupy, a czasem jakieś pokręcone głupoty. Pamiętnika już nie prowadzę, więc pewnie ten blog częściowo będzie mi go zastępował. Oj, troszkę się rozpisałam, a tak właściwie o niczym, ale to baaardzo dobrze - nie ma większej uciechy, niż czytanie swoich wypocin x lat później:)
Co dziś u mnie?
Tak jak pisałam. Kiepsko. Głównie na studiach kiepsko. Na dodatek ta przedłużająca zima spowodowała u mnie bardzo podły nastrój, kiepską formę fizyczną i ogólny marazm nihilizm wszystko. Na szczęście czuć już w powietrzu wiosnę:) Na nieszczęście moje ostatnie próby reanimacji łożysk w rolkach bardzo mnie zasmuciły - okazało się, że dwa paskudnie mi zardzewiały i jeśli ich nie odratuję, będę musiała kupić nowe - a to kolejne parę dni czekania na przesyłkę, zamiast śmigać na rolkach póki chociaż na chwilę jest cieplej! W ogóle wszystko mi się psuje na tę opóźnioną wiosnę. Dziś musiałam przerwać trening, bo moje adidasy już niestety ledwie zipią - bałam się, że zerwę całkowicie szew, a kiedy kupię sobie nowe, te chciałabym mieć na rower. Na szczęście nowe już upatrzone i tylko czekam na jutrzejszy zastrzyk gotówki :)
Dobra, dobra, koniec, bo rozpisuję się tak, że nawet mnie nie będzie się tego chciało czytać!
Do jutra!
Co dziś u mnie?
Tak jak pisałam. Kiepsko. Głównie na studiach kiepsko. Na dodatek ta przedłużająca zima spowodowała u mnie bardzo podły nastrój, kiepską formę fizyczną i ogólny marazm nihilizm wszystko. Na szczęście czuć już w powietrzu wiosnę:) Na nieszczęście moje ostatnie próby reanimacji łożysk w rolkach bardzo mnie zasmuciły - okazało się, że dwa paskudnie mi zardzewiały i jeśli ich nie odratuję, będę musiała kupić nowe - a to kolejne parę dni czekania na przesyłkę, zamiast śmigać na rolkach póki chociaż na chwilę jest cieplej! W ogóle wszystko mi się psuje na tę opóźnioną wiosnę. Dziś musiałam przerwać trening, bo moje adidasy już niestety ledwie zipią - bałam się, że zerwę całkowicie szew, a kiedy kupię sobie nowe, te chciałabym mieć na rower. Na szczęście nowe już upatrzone i tylko czekam na jutrzejszy zastrzyk gotówki :)
Dobra, dobra, koniec, bo rozpisuję się tak, że nawet mnie nie będzie się tego chciało czytać!
Do jutra!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)